— Wojna zmieniła moje plany zawodowe i pomysł nowej książki o Rosji musiałem odłożyć na później — mówi Jacek Hugo-Bader, reporter. — Jak miałbym pojechać do kraju, który jest agresorem, napadł na inny kraj i zabija ludzi?
— Pojechałby Pan teraz turystycznie do Rosji?
— Oczywiście, że nie. A czy w ogóle ktoś jeździ teraz turystycznie do Rosji?!
— Tak, ludzie jeżdżą.
— Jak miałbym pojechać do kraju, który jest agresorem, napadł na inny kraj i zabija ludzi? Myślę, że wyjazd teraz do Rosji byłby nieprzyzwoity, bo ona, umożliwiając swobodną turystkę, chce pokazać, że jest normalnym krajem z fajnymi ludźmi, których można spotkać podczas podróży Koleją Transsyberyjską. Pewnie tacy też się trafiają, ale jednak w Rosji miażdżąca większość tę wojnę popiera albo jej się nie sprzeciwia, zatem jest współodpowiedzialna za to, co się dzieje. Pewnie ktoś zwróci uwagę, że nie ma zbiorowej odpowiedzialności, ale ona jest.
Proszę sobie wyobrazić autobus z uniwersytecką drużyną siatkarską, która jedzie na mecz. Nagle, na górskiej drodze, autokar spada w przepaść i ginie 50 młodych chłopaków, fizjoterapeutki, lekarze. Natychmiast w kraju ogłoszono by żałobę narodową. A Ukraińcy tracą 2-4 takie autobusy codziennie, od roku! Nie wyobrażam sobie, abym mógł przejść nad tym do porządku dziennego, pojechać do Rosji na wypoczynek i wydawać tam pieniądze.
— Spotkałem się z argumentacją, że Rosja to nie tylko Rosjanie, ale i Czukcze, Jakuci, czy Buriaci. Podróż do Rosji nie oznacza zatem bratania się z Rosjanami.
— To wciąż jednak narody Rosji, które biorą udział w tej wojnie. Na Ukrainie, na której spędziłem teraz kilka miesięcy, mają fatalną opinię. Wśród agresorów uważani są za najgorszych. Teraz w słowniku ukraińskim synonimem zezwierzęcenia stało się słowo Buriat i Kadyrowiec.
Naprawdę zastanawiam się, czy w obliczu tej sytuacji nie można zmienić planów wakacyjnych i pojechać, gdzie indziej?
— A czy Pan musiał zmienić swoje plany zawodowe?
— Oczywiście! Miałem zbierać materiał do nowej książki, ale odłożyłem ten pomysł na czas po wojnie. Kiedy ona się skończy, zamierzam pojechać i porozmawiać z Rosjanami na temat tego, co się wydarzyło i dlaczego popierali, nawet biernie, Putina. Dlaczego godzili się na to wszystko? Mówi się, że milion Rosjan uciekło z kraju, ale oni uciekli nie w proteście przeciwko wojnie, ale z obawy, że mogą zostać wysłani na front.
— Czyli nie wyobrażałby Pan sobie teraz pracy w Rosji?
— Jeśli miałbym zająć się tematem niezwiązanym z wojną, to nie wyobrażam sobie takiego wyjazdu. Bardzo bym chciał pojechać i porozmawiać z Rosjanami o tym, o czym teraz dyskutujemy, ale w obecnej sytuacji nie jest to możliwe. Albo nie dostałbym wizy, albo na miejscu czekałyby mnie problemy. Po wojnie tam pojadę.
— Na spotkaniach autorskich mówił Pan, że Rosja jest Pana drugą ojczyzną.
— Wiele razy to podkreślałem, mówiłem też, że pokochałem ten kraj i ludzi, ale dziś miałbym kłopot z tą deklaracją.
— Zawiodła Pana ta miłość?
— Strasznie. Co do władzy w Rosji to nie miałem żadnych złudzeń, ale ludzie mnie zawiedli.
— Nie przeczuwał Pan, że tacy są, że pod przykrywką w garnku kipi nacjonalizm?
— Czułem to, ale co innego teoretyzować, a co innego doświadczyć i zobaczyć na własne oczy, że Rosjanie godzą się na wojnę i że nie protestują.
— Może się boją? Czekają ich drakońskie kary, restrykcje.
— Mnie to nie przekonuje. W Polsce podczas hitlerowskiej okupacji za chodzenie na tajne komplety trafiało się do obozu koncentracyjnego, a jednak ludzie ponosili to ryzyko, uczęszczali na tajne nauczanie. Nie można się godzić na zło. Po prostu.
Jacek Hugo-Bader jest dziennikarzem związanym z „Gazetą Wyborczą” i reporterem. Wielokrotnie pisał o Rosji m.in. w książkach „Biała gorączka”, „Dzienniki kołymskie”, „W rajskiej dolinie wśród zielska”, czy „Szamańskiej chorobie”. Dwukrotnie zdobył nagrodę Grand Press, dwukrotnie był nominowany do Nagrody Literackiej „Nike” za „W rajskiej dolinie wśród zielska” i „Skuchę”. Z kolei „Biała gorączka” otrzymała nominację do Nagrody Literackiej Gdynia. Za „Dzienniki kołymskie” otrzymał nagrodę publiczności podczas 9. Festiwalu Podróżników Trzy Żywioły w Krakowie.